Prawa reprodukcyjne bądź ich brak są integralną częścią społeczno-kulturowej sieci. Sieci, która na nas wpływa, i na którą my także wpływamy – wytwarzamy ją myślą, mową, uczynkiem bądź zaniechaniem. Mowa tu o ważkich politycznych decyzjach, ale też o drobnych codziennych wyborach. Suma tych małych gestów składa się na to, jak każdx z nas doświadcza bycia w danej społeczności. Kultura gwałtu czy kultura seksualnej zgody? Działanie w duchu równowagi ekosystemowej czy wyścig ekstrakcji i wyzysku? Wymaganie od kobiet samopoświęcenia czy zachęta do emancypacji? Dążenie do inkluzywności czy ciągle jednak patriarchalna dominacja?
>>>>> here in English
>>>>> тут українською
>>>>> posłuchaj głosów
1. Definicja pająka zaczerpnięta ze Słownika symboli, J.E. Cirlot, wyd. Znak 2012.
Czytają: Beata Rojek, Sonia Sobiech
W pająku zbiegają się trzy sensy symboliczne, które nakładają się na siebie, utożsamiają bądź zachowują odrębność, zależnie od sytuacji; przy tym jeden z nich dominuje. Są to: twórcza zdolność pająka tkającego swoją sieć, jego agresywność oraz sens związany z samą pajęczyną jako spiralą siecią mającą centrum. Pająk
w swojej sieci jest symbolem środka świata; w tym sensie w Indiach uważany jest za Maję, odwiecznie tkającą woal iluzji. Niszczycielska pasja owada [sic!]
Dodatkowo podkreśla tę symbolikę świata zjawisk. Stąd też Schneider twierdzi, że pająki bezustannie niszcząc i budując, symbolizują nieprzerwaną inwersję utrzymującą w równowadze życie kosmosu. Tak więc symbolika pająca zakorzeniona jest głęboko w życiu ludzkim i oznacza „ciągłą ofiarę”, za której pośrednictwem człowiek bezustannie w ciągu swojego życia się zmienia; nawet śmierć właściwie tylko pruje starą tkaninę wszystkich losów, toteż w wielu mitach przybiera postać olbrzymiego pająka.
2. Sofðu unga ástin mín, islandzka kołysanka pochodząca z dramatu Eyvindur z gór Jóhanna Sigurjónssona.
Śpiewa: Hildur Dagbjört Arnardóttirt – społeczniczka, trenerka i praktyczka permakultury, założycielka pierwszego w Islandii gospodarstwa działającego na zasadach rolnictwa wspieranego społecznie, Gróandi, w Ísafjörður na Zachodnich Fiordach.
Śpij, moje kochanie
Śpij, moje kochanie
Na zewnątrz deszcz zawodzi
Mama schowa Twoje skarby
starą goleń i pudełko z kośćmi
Lepiej nie czuwać pośród ciemnych nocy.
Tak wiele wie mrok,
czuję ciężar w sercu.
Wiele razy widziałam jak czarny piach
Wypala zielone łąki.
W lodowcu huczą głębokie jak śmierć szczeliny.
Śpij długo, śpij głęboko,
Lepiej późno się obudzić.
Znój wkrótce Cię nauczy,
Gdy szybko zapada mrok,
Że życie ludzi wypełnia miłość,
utrata, łzy i żałoba.
3. Machete, Helen Cova.
Czyta: Helen Cova – poetka i pisarka Tworzy dla dorosłych i dla dzieci. W tym roku otworzyła własne wydawnictwo literackie Karíba.
MACZETA
Kiedy obcięłam sobie dłoń maczetą, moja mama ugotowała z niej zupę dla biednych.
Biedni powiedzieli, że zupa smakowałaby lepiej, gdybyśmy ją ugotowały z lewej dłoni, ale jestem leworęczna.
Kiedy zapytałam mamę, dlaczego ugotowała zupę z mojej prawej dłoni, odpowiedziała, że zawsze znajdzie się ktoś, kto może zrobić użytek z tego, co dla innych jest zbytkiem, oraz, że ta lekcja nauczy mnie, aby nigdy więcej nie obcinać sobie ręki. Trochę przesada, w moim odczuciu, skoro i tak już nie miałam jak obciąć pozostałej dłoni.
Moja mama nie zapytała mnie, dlaczego obcięłam sobie rękę. Nie zaalarmowała jej krew ani fakt, że okaleczyłam się maczetą. Wiele lat wcześniej ona obcięła swoją lewą dłoń maczetą, ponieważ też nie chciała być jedyną we wsi z obiema dłońmi.
4. Un violador en tu camino / El violador eres tú, Las Tesis
Feministyczny performans-protest przeciwko przemocy wobec kobiet autorstwa chilijskiego kolektywu Las Tesis i inspirowany inspirowany twórczością Rity Segato. Swoją publiczną premierę miał 20 listopada 2019 r. w Valparaiso w Chile. Wkrótce potem tysiące kobiet wykonywało go na ulicach innych miast Iberoameryki, Ameryki Północnej, Azji i Europy, w tym w Polski, gdzie adaptacji dokonały, m.in. społeczniczki w ramach inicjatywy „Moje siostry będę bronić”.
Szeptają: Gabriela Hernandez, Daniela Quinteiro, Karla Patricia w nagraniu wykorzystano też dokumentację jednego z chilijskich wykonań ulicznych utworu.
Gwałciciel na twojej drodze
Patriarchat jest jak sąd
Który nas skazuje od samych narodzin
A naszą karą
Jest przemoc, której nie widzicie
Patriarchat jest jak sąd
Który nas skazuje od samych narodzin
A naszą karą
Jest przemoc, którą widzicie
Są nią zabójstwa kobiet
I brak kar wobec morderców
Są nią zaginięcia
I gwałty
To nie moja wina, gdzie byłam, co na sobie nosiłam
To nie moja wina, gdzie byłam, co na sobie nosiłam
Gwałcicielem byłeś ty
Gwałcicielem jesteś ty.
To policjanci
Sędziowie
To państwo
I prezydent
Opresyjne państwo jest gwałcącym mężczyzną
Gwałcicielem byłeś ty
Gwałcicielem jesteś ty
Śpij spokojnie niewinna dziewczynko,
nie bój się bandytów
Nad twoim snem
Słodkim i uśmiechniętym
Będzie czuwał kochany policjant
Performans w wykonaniu Chilijek można zobaczyć tu,
a tutaj wideo osadzone w polskim kontekście kulturowym.
Więcej o performansie przeczytasz tu.
5. Fragment Heksy, Agnieszka Szpila, wyd. W.A.B 2021.
Czyta: Iza Moczarna-Pasiek, artystka, której prace można będzie zobaczyć m.in. na wystawie matka ziemia
Tym, co wprowadzało niepokój, była zwiększona, jak na zwykły dzień targowy, liczba oddziałów straży na rynku.
Nagle rozległy się dzwony ze wszystkich kościołów. Biły nierównomiernie, co wzbudzało jeszcze większy niepokój, bo wrzynało się niczym klin w zwykłą bezpieczną codzienność.
Kiedy zaczęły bić, ludność, ponaglana przez konną straż, poczęła rozstępować na dwie strony, tworząc rodzaj szpaleru. Niewiast idących przez szpaler było ze dwa tuziny. Mimo upału przemarzły do szpiku kości. Kompletnie nagie, z wielkimi krzyżami pokutnymi na szyjach. Z głowami ogolonymi na łyso, posypanymi popiołem. Wyglądały jak zjawy. Żywe trupy wracające z wojny. Powłóczyły nogami, idąc bardzo niepewnie, bo palce u stóp miały zmiażdżone i wyłamane. Palce u rąk wyglądały podobnie – zwisały bezwładnie, jakby trzymała je tylko umazana krwią skóra. Niektóre niewiasty krwawiły z dróg rodnych, innym krew ciekła z ponacinanych piersi i z innych miejsc w ciele rozszarpanych ostrym narzędziem.
Obrzucano je wyzwiskami i końskim gównem, którego na rynku, zwłaszcza w dzień targowy, walało się pełno.
Celowali w nie głównie mężczyźni, niewiasty bowiem a to wznosiły oczy ku niebiosom, jakby tam pomocy szukając, a to spuszczały je, wbijając wzrok w ziemię, czy to ze wstydu, czy poczucia winy, czy z jeszcze jakiego innego powodu.
Staruszka zachwalająca komuś nalewki własnej roboty aż po trzykroć zrobiła na czole znak krzyża, a garncarze oferujący swoje wyroby – makutry, michy, gliniane łyżki do
nabierania strawy – walili chochlami w naczynia, czyniąc, do wtóru z przeklinającymi ich świętoszkami, kakofonię jak w charivari. Jedynie cudzoziemcy sprzedający wonności w bogato ornamentowanych srebrnych puzderkach i egzotyczne ptaszki, jak kanarki czy papugi, patrzyli na ów żałosny pochód z niedowierzaniem i trwogą.
Pochód zamykało grono biskupów w szatach bogato wyszywanych złotą nicią i drogimi kamieniami, pilnując, czy aby na pewno żadna z niewiast nie będzie próbowała uciec. Dwie pierwsze szły mimo ran najpewniej. Z dumnie podniesionymi głowami.
Nagle przed kobietami tuż obok Domu Wagi wyrosła konstrukcja, której przeznaczenia nie mogły się jeszcze domyślić. Zbudowana z czerwonej cegły, wysoka na osiem stóp, z mosiężnymi drzwiczkami, przez które by przejść, trzeba się było niemal wpół zgiąć i do ziemi pochylić. Od góry, miast dachem, przykryta była słomą, na której leżały luźno porozrzucane polana i deski.
Dopiero kiedy spędzono je wszystkie do środka, ujrzały coś, co potwierdziło od dawna rozchodzące się po mieście plotki – ruszt pod sufitem.
Kilku z nich, błagającym o ścięcie przed spaleniem, udzielono tej łaski. Kat dał im znak, by ułożyły głowy na pieńkach, a było tych pieńków dokładnie tyle, ile zapędzonych do pieca niewiast. Może dziesięć, a może dwanaście, w każdym razie mniej niż połowa skorzystała z przywileju. Reszta, na czele z tymi dwiema, które szły z przodu, chciała być spalona żywcem.
A kiedy drzwiczki budowli zostały zamknięte, a ruszt podpalony od góry, niewiasty, czego nie widział nikt z zewnątrz, ułożyły się jedna na drugiej, same z ciał swych stos tworząc, i przywarły do siebie tak szczelnie, że nawet źdźbła słomy nie wciśnięto by pomiędzy nie.
Zanim buchnął płomień, zaczęły się delikatnie poruszać, jedna na drugiej, ruchy tak nieznaczne wykonując jak liście na wietrze wiosennym, co ledwie je muska. A każdy ów ruch wzbudzał chęć ruchu u leżącej nad nią, jakby lawinę owych niezauważalnych, a odczuwalnych drgnień wywołując. I z tego bezruchu, który jednak był ruchem, gdzieś wewnątrz tego zwartego organizmu, tej jedni, wytworzył się taki płomień, że w chwili śmierci i tak buchnął z nich ogień i rozpaliła je rozkosz.
Wyglądało to tak, jakby wiedziały, co robią. Kiedy płomienie zaczęły lizać im stopy i włosy, kobiety były spokojne, bo już nie tożsame z tym, co co cielesne – od ciał swoich oddzielone. Żywe, choć w ciele martwe, spopielone.
Gdy straż po trzech kwadransach otworzyła drzwi i potwierdziła zgon wszystkich, zerwał się nagle wiatr tak potężny, że cały popiół z pieca wywiało na zewnątrz.
Byli pośród świadków na rynku głównie tacy, co zasłaniali nosy i usta, by popiół przeklętych przez Kościół niewiast nie wdarł się nosem czy gębą, choć blisko pieca stali też tacy, którzy wdychali ów popiół celowo, jakby chcąc wchłonąć w siebie całe zdarzenie.